środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 2

„Wiesz może gdzie mogę znaleźć salę od matematyki?”


Następnego dnia obudziłam się pół godziny przed budzikiem, a potem już nie mogłam zasnąć, więc wstałam. Przynajmniej będę miała więcej czasu na przygotowanie się do szkoły. Wzięłam poranny prysznic i ubrałam się w czarne rurki i tego samego koloru t-shirt z napisem SWAG, a na nogi włożyłam ciemne vansy. Następnie poszłam ponownie do łazienki, aby zrobić lekki makijaż. Użyłam jedynie czarnego tuszu do rzęs, pudru i mojego ulubionego błyszczyka oraz spryskałam się kwiecistymi perfumami. Po wyszykowaniu swojego wyglądu włączyłam swojego laptopa w celu sprawdzenia drogi do szkoły. Na wszelki wypadek wydrukowałam wyznaczoną trasę i schowałam do kieszeni spodni. Wzięłam ze sobą torbę ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami do szkoły i zeszłam na dół, gdzie zastałam moją mamę przygotowującą śniadanie i kanapki dla mnie do szkoły. Spakowałam kanapki do plecaka oraz wzięłam talerz z naleśnikami i podziękowałam mamie całując ją w policzek. Zjadłyśmy razem śniadanie i wyszłyśmy. Pożegnałam się z mamą i skierowałam się na odpowiedni przystanek. Autobus przyjechał po 5 minutach. Całą drogę słuchałam muzyki, aby odstresować się z powodu pierwszego dnia w szkole. Po 20 minutach byłam już pod szkołą. Ucieszyłam się, że mam jeszcze 25 minut do pierwszej lekcji, ponieważ będę miała czas, aby pójść o dyrektora po swój plan i trafić do Sali, w której będzie się odbywała pierwsza lekcja. Gdy szłam w kierunku wejścia, zauważyłam jakiś wypasiony samochód wjeżdżający na szkolny parking. Nie rozumiem po co ludzie kupują sobie aż takie drogie auta. Po chwili podbiegło do niego kilka dziewczyn. Drzwi od samochodu się otworzyły i zobaczyłam Justina wychodzącego z auta. Od razu domyśliłam się, że jest strasznie popularnym chłopakiem w szkole, więc wiedziałam, że nie mam u niego żadnych szans. Ze smutkiem wypisanym na twarzy weszłam do szkoły i skierowałam się do gabinetu dyrektora, gdzie dostałam plan lekcji oraz numer i kod do własnej szafki. Następnie poszłam do niej, aby zostawić niepotrzebne książki. W drodze do Sali od matematyki na kogoś wpadłam. ZNOWU! Na szczęście tym razem nie skończyło się to wylądowaniem na ziemi.

- Przepraszam. Zagapiłam się. – powiedziałam podnosząc kartkę z planem lekcji z podłogi.
- Nic nie szkodzi. Czekaj… Ty jesteś Jessica? – odpowiedział wyraźnie zdziwiony. Wtedy zorientowałam się, że to już drugi raz kiedy wpadam na Justina.
- Tak. A ty Justin no nie? Wiesz może gdzie mogę znaleźć salę od matematyki?
- Jasne. Zaprowadzę cię. Mam teraz lekcję na tym samym piętrze. – uśmiechnął się.
- Dzięki. – odwzajemniłam uśmiech.
- Wczoraj nie mieliśmy czasu pogadać. Więc… Skąd jesteś? – zapytał.
- Z Kanady a ty? – po wypowiedzeniu tego zorientowałam się, że bez sensu się spytałam więc dodałam – Pff! Co za głupie pytanie! Ty urodziłeś się tutaj. – spuściłam głowę zakłopotana.
- No może trochę. Ale nie masz racji. Nie urodziłem się tutaj. Jestem z Kanady tak jak ty. – uśmiechnął się – Ale mieszkam w Atlancie odkąd miałem 7 lat.
- Czyli mieszkasz tu już od… ?
- Pytasz się o wiek? – zaśmiał się – Od 11 lat. To znaczy, że mam 18 lat. – uśmiechnął się.
- Ohh… Czyli jesteś ode mnie starszy o rok. – uśmiechnęłam się, ale i zawstydziłam zadaniem poprzedniego pytania.
- Na to wychodzi. Ok., to jest twoja klasa. Do zobaczenia! – powiedział, gdy doszliśmy pod salę 102.
- Do zobaczenia! – uśmiechnęłam się.
Widziałam jak Justin idzie pod swoją salę i wita się z jakimiś 3 chłopakami, z którymi zapewne się przyjaźnił.

__________________________________________________________________
Ta dam! Rozdział 2! Nie wiem, myślę, że to co piszę jest straaaaaasznie nudne i beznadziejne, ale mam nadzieję, że chociaż wam się podoba. Nowy rozdział dodam zapewne jeszcze w tym tygodniu.

4 komentarze: